(…) - Pomyślałeś teraz o emeryturze w sensie dosłownym? Pytając znajomego:
- Mógłbym być emerytem lub rentierem od kilkunastu lat, ale tu nie chodzi tylko o firmę i pracowników. Uśmiecha się.
- A ilu jest ich obecnie?
- Około 120, ale nie chodzi o to że mam tylu pracowników, ale o 120 rodzin. Prawie 70-cio letni mężczyzna, pogodny, inteligentny, wysportowany, lubi porozmawiać podczas sesji. Zapracowany ale zawsze punktualny, dusza człowiek. Z takim samym zaangażowaniem rozmawia o sprawach zawodowych jak i o historii, etnologii, sztuce.
Jeden z wielu rozpoczynał od przysłowiowego ścierniska, kawałka pola kupionego na kredyt i dobrego pomysłu. Bez kapitału, układów czy bogatych rodziców, z zarobionym pierwszym groszem na myciu okien w spółdzielni, tak rozpoczął przygodę z transformacją. Kiedy znajomi pracowali na etatach i korzystali z wczasów z FWP, on tyrał po kilkanaście godzin dziennie. Pracując tylko na swoim, stwarzał kolejne miejsca pracy, rozwijał się, zdobywał kompetencje firma rozkwitła.
Co, nie przywykliście do takiego obrazu polskiego przedsiębiorcy? Macie inny obraz? To nie czytajcie dalej. Ale proszę, nie wypowiadajcie się o pracy przedsiębiorców, jeśli nie macie o tym bladego pojęcia. (…)
Bardzo lubię pracować z ludźmi, zwłaszcza zaangażowanymi, otwartymi na nowe, kreatywnymi, którzy sukces zawdzięczają przede wszystkim sobie oraz dobrym relacjom z innymi. Nie ma znaczenia czy młoda mama ma pomysł na świetnego bloga i tak zarabia, czy ktoś wstrzelił się w temat i ma świetnie prosperującą, dużą firmę. Kobieta która prowadzi dom, a wieczorami dorabia na projektowaniu, czy pan tata, który zamienił się na jakiś czas z partnerką życiowymi rolami.
Od wielu lat mam także okazję pracować z większymi lub mniejszymi przedsiębiorcami, a przede wszystkim z ludźmi zatrudnionymi u siebie. Moje zrozumienie jak wygląda ich praca, jest zupełnie inne. Praca u kogoś na etacie, zwłaszcza w państwowej firmie, a stworzenie własnego miejsca to inne relacje. Nie chodzi o ocenę, kto jest lepszy, czyja praca cenniejsza, tego nie da się ot tak porównać. To po prostu zupełnie inna rzeczywistość.
W mojej pracy mogę dostrzec, dosłownie dotknąć jakie obciążenie, wysiłek jest potrzebny aby człowiek mógł normalnie funkcjonować i w miarę godnie żyć. Wszechobecny stres odbija się zarówno na stronie fizycznej i psychice. Decyzyjność, negocjacje, przewidywalność, to nie są narzędzia, ani kompetencje które zostawia się w szatni po ośmiu godzinach pracy. Nawet ci bardzo kreatywni, rozwojowi dzisiaj, muszą przewidywać co będzie jutro. Nawet jeśli mają zgrany, kompetentny zespół, albo się ciągle rozwijasz, albo się cofasz.
Firmy jednoosobowe to zupełnie inna bajka. Ponosisz wszelkie konsekwencje nie tylko swoich decyzji, ale czasem także innych.
Trudno ująć w prostych słowach, co dzieje się z ciałem człowieka wobec bardzo trudnych decyzji, olbrzymiej odpowiedzialności. Zabiegana, zaradna kobieta utrzymuje firmę i dom, ale ma czas na zabiegi, bo po prostu tak jest zorganizowana i taką ma świadomość.
Wspomniany mężczyzna z ciągle rozwojową się firmą jest zawsze na czas, nie opuścił nigdy zabiegu, ponieważ tak funkcjonuje, ceni czas własny jak innych. W takich rzeczywistościach żyją.
To nie jest pracoholizm, raczej nie grozi im także wypalenie. Mają w sobie równowagę, ustalone priorytety i są po prostu zaangażowani inaczej.
Dla mnie jako terapeuty nie ma znaczenia kto z czego i jak żyje, nie mnie oceniać. Informacja jest mi potrzebna jedynie do zobrazowania charakteru pracy i ewentualnych przeciążeń. Jeden pracuje na etacie, ktoś inny u siebie, każda praca ma blaski i cienie.
Z obserwacji. Znaczenie ma umiejętność radzenia sobie w sytuacji realnego, silnego stresu, zmiana toku myślenia. Dla jednych stresująca może być praca w biurze, w urzędzie, inny spełnia się na swoim i czeka na dalszy etap rozwoju firmy.
Psychofizyczne rekcje przebiegają tak samo, pytanie na ile i jak dajemy sobie z nimi rady.
C.d.n. (…)
(…) - Pomyślałeś teraz o emeryturze w sensie dosłownym? Pytając znajomego:
- Mógłbym być emerytem lub rentierem od kilkunastu lat, ale tu nie chodzi tylko o firmę i pracowników. Uśmiecha się.
- A ilu jest ich obecnie?
- Około 120, ale nie chodzi o to że mam tylu pracowników, ale o 120 rodzin. Prawie 70-cio letni mężczyzna, pogodny, inteligentny, wysportowany, lubi porozmawiać podczas sesji. Zapracowany ale zawsze punktualny, dusza człowiek. Z takim samym zaangażowaniem rozmawia o sprawach zawodowych jak i o historii, etnologii, sztuce.
Jeden z wielu rozpoczynał od przysłowiowego ścierniska, kawałka pola kupionego na kredyt i dobrego pomysłu. Bez kapitału, układów czy bogatych rodziców, z zarobionym pierwszym groszem na myciu okien w spółdzielni, tak rozpoczął przygodę z transformacją. Kiedy znajomi pracowali na etatach i korzystali z wczasów z FWP, on tyrał po kilkanaście godzin dziennie. Pracując tylko na swoim, stwarzał kolejne miejsca pracy, rozwijał się, zdobywał kompetencje firma rozkwitła.
Co, nie przywykliście do takiego obrazu polskiego przedsiębiorcy? Macie inny obraz? To nie czytajcie dalej. Ale proszę, nie wypowiadajcie się o pracy przedsiębiorców, jeśli nie macie o tym bladego pojęcia. (…)
Bardzo lubię pracować z ludźmi, zwłaszcza zaangażowanymi, otwartymi na nowe, kreatywnymi, którzy sukces zawdzięczają przede wszystkim sobie oraz dobrym relacjom z innymi. Nie ma znaczenia czy młoda mama ma pomysł na świetnego bloga i tak zarabia, czy ktoś wstrzelił się w temat i ma świetnie prosperującą, dużą firmę. Kobieta która prowadzi dom, a wieczorami dorabia na projektowaniu, czy pan tata, który zamienił się na jakiś czas z partnerką życiowymi rolami.
Od wielu lat mam także okazję pracować z większymi lub mniejszymi przedsiębiorcami, a przede wszystkim z ludźmi zatrudnionymi u siebie. Moje zrozumienie jak wygląda ich praca, jest zupełnie inne. Praca u kogoś na etacie, zwłaszcza w państwowej firmie, a stworzenie własnego miejsca to inne relacje. Nie chodzi o ocenę, kto jest lepszy, czyja praca cenniejsza, tego nie da się ot tak porównać. To po prostu zupełnie inna rzeczywistość.
W mojej pracy mogę dostrzec, dosłownie dotknąć jakie obciążenie, wysiłek jest potrzebny aby człowiek mógł normalnie funkcjonować i w miarę godnie żyć. Wszechobecny stres odbija się zarówno na stronie fizycznej i psychice. Decyzyjność, negocjacje, przewidywalność, to nie są narzędzia, ani kompetencje które zostawia się w szatni po ośmiu godzinach pracy. Nawet ci bardzo kreatywni, rozwojowi dzisiaj, muszą przewidywać co będzie jutro. Nawet jeśli mają zgrany, kompetentny zespół, albo się ciągle rozwijasz, albo się cofasz.
Firmy jednoosobowe to zupełnie inna bajka. Ponosisz wszelkie konsekwencje nie tylko swoich decyzji, ale czasem także innych.
Trudno ująć w prostych słowach, co dzieje się z ciałem człowieka wobec bardzo trudnych decyzji, olbrzymiej odpowiedzialności. Zabiegana, zaradna kobieta utrzymuje firmę i dom, ale ma czas na zabiegi, bo po prostu tak jest zorganizowana i taką ma świadomość.
Wspomniany mężczyzna z ciągle rozwojową się firmą jest zawsze na czas, nie opuścił nigdy zabiegu, ponieważ tak funkcjonuje, ceni czas własny jak innych. W takich rzeczywistościach żyją.
To nie jest pracoholizm, raczej nie grozi im także wypalenie. Mają w sobie równowagę, ustalone priorytety i są po prostu zaangażowani inaczej.
Dla mnie jako terapeuty nie ma znaczenia kto z czego i jak żyje, nie mnie oceniać. Informacja jest mi potrzebna jedynie do zobrazowania charakteru pracy i ewentualnych przeciążeń. Jeden pracuje na etacie, ktoś inny u siebie, każda praca ma blaski i cienie.
Z obserwacji. Znaczenie ma umiejętność radzenia sobie w sytuacji realnego, silnego stresu, zmiana toku myślenia. Dla jednych stresująca może być praca w biurze, w urzędzie, inny spełnia się na swoim i czeka na dalszy etap rozwoju firmy.
Psychofizyczne rekcje przebiegają tak samo, pytanie na ile i jak dajemy sobie z nimi rady.
C.d.n. (…)
Blog Bodyworker w drodze, czyli wolny zawód, to nie tylko blog, ale tożsamość zawodowa, praktyka i rozwój. Podpowiedzi jak można się rozwijać zawodowo, zwłaszcza jeśli ktoś dopiero startuje, lub nie wie co dalej i jak można ukierunkować praktykę w bezpośrednich kontaktach z człowiekiem. Co ciekawe, poprzednie blogi prowadzone przez kilka lat wykazały, iż nie wiadomo kogo rzeczywiście zainteresują i zainspirują. Pisane były zarówno dla korzystających z zabiegów, podopiecznych oraz praktyków, dyplomowanych masażystów, masażystek.
Z korespondencji wynika jednak, iż zainteresowały zarówno masażystów, fizjoterapeutów, ale także psychologów, kosmetyczki, kosmetologów, instruktorów, a także lekarzy. Ponadto kilka projektów praktycznych oraz informacji kierowanych zarówno do praktyków jak i korzystających z zabiegów nurtu body work.
Nowy blog ma o wiele szerszy zakres tematyczny, zapraszam, powyżej:
Poniżej poprzednie blogi, prowadzone przez kilka lat: