W rozmowie, temat: Łatwiejsza droga dla wykładowców akademickich? Przede wszystkim praktyka, ale czy warto iść także tą drogą i rozwijać się w tym kierunku?
Nieco młodszy stażem kolega, zapytał mnie właśnie o to, ponieważ po kilku latach praktyki, ma możliwość zostać także wykładowcą i ufa, że jednocześnie zająć się min. masażem naukowo. Zapytał także, jakie są realne możliwości: udziału w konferencjach, publikowania artykułów czy jak ja, własnych książek. W ogóle jak udało mi się zaistnieć także na tych polach poza oczywiście podstawową praktyką. Najkrócej jak można, to nie była moja droga, ale:
- Z perspektywy czasu, jeśli jest ktoś dypl. masażystą, a ma dodatkowe studia i możliwość rozwoju naukowego, zwłaszcza jako wykładowca „akademik” nie ma się nad czym zastanawiać. Ponieważ w pewnym sensie to o wiele łatwiejsza droga. Ja akurat wybrałem inną, ale też startowałem w zupełnie innej czasoprzestrzeni. Wpierw trzeba było się wykazać publikacjami, zarówno w popularnych periodykach czy zawodowych. Nie wystarczyło być zaangażowanym w mediach społecznościowych, coś tam deklarować że metody autorskie, ale na ile można wpierw przedstawić procedury, etc.
A przy okazji porozmawiajmy o pewnych mitach. Niedawno dostałem zaproszenie na dwie kolejne konferencje zagranicą, zauważono mnie w jakiś sposób, ale w pewnym momencie dostałem pytanie: Czy jestem także wykładowcą akademickim?
I zrozumiałem jakie są w tym świecie schody, jakie jest nieporozumienie:
Rzecz w tym, iż w wielu krajach tzw. szkoły masażu, akademie, etc, to instytucje które najczęściej prowadzą takie dłuższe kursy. Czasem organizatorzy nie rozumieją, iż w Polsce mamy szkoły o profilu medycznym, technik masażysta, to dwuletnie szkoły z państwowym egzaminem, nie kursy. Natomiast u nich najczęściej tematy badań to tylko strefa dla fizjoterapeutów, lekarzy, etc. I tu jest kolejne nieporozumienie, dlaczego?
- Czy aby uczestniczyć w badaniach trzeba być koniecznie naukowcem? Nie.
- Czy aby publikować artykuły w prasie zawodowej tak samo? Nie.
- Czy najważniejsze są badania jedynie masażu stricte leczniczego? Nie.
- Czy ktoś musi wydać twoje książki? Nie, możesz sam, sprawdzisz ile są warte, bez podpierania się faktem, że wydał je jakiś naukowy lub akademicki instytut.
- Że liczą się tylko badania naukowe? Że nie warto przedstawiać tzw. studium przypadków, ponieważ w wielu sytuacjach są małe szanse na badania naukowe sensu stricte. Przeciwnie, warto. Przykłady? Kiedy zaczynałem na konferencjach ponad 25 lat temu przedstawiać fakty o ciągle pogarszającym się stanie skóry u kobiet, rodzaj panikulopatii. Dalej, jaka jest rola wstępnej relaksacji w masażach terapeutycznych u osób z awersją, nadwrażliwością na dotyk, a rola masażu, w nurcie body work w odnowie psychosomatycznej, nie byłem w stanie przedstawić tego w rzetelnych badaniach, a jednak bardzo zainteresowało to odbiorców. Dzisiaj są to oczywiste sprawy. Mowa min. o PEFS, panikulopatii-obrzękowo-włóknikowo-stwardnieniowej, tzw. cellulit, który w zaawansowanej postaci bywa z komponentą nie tylko obrzękową, ale także bólową. A problemy z właściwym odbiorem dotyku, są coraz powszechniejsze, z wielu powodów. Temat rzeka. (…)
- Rozwijać się zawodowo naukowo, napisać pracę, czy lepiej książki, uczestniczyć w konferencjach, wymieniać doświadczenia zawodowe? Można różnie, nie ma lepszej drogi. Z tym że potencjalna praca „mgr” czy „dr” raczej później wylądują w zakurzonej bibliotece, a książki mogą czytać tysiące, zależy od zaangażowania. (…)
- A jak było w twoim przypadku zapytał?
- Kiedy pisałem pracę licencjacką, temat: Rola masażu w profilaktyce …, dotyczyła zwłaszcza profilaktyki drugorzędowej i edukacji pacjentów, moja promotor jak przeczytała skomentowała: Piotrek ty masz napisać pracę licencjacką, przede wszystkim studium literatury i przykładów. Badania? To sobie zostaw na później, na doktorat. Masz ogromną wiedzę jako praktyk, ale taka jest kolej rzeczy. (…)
I wtedy zadałem sobie pytanie, na czym mi zależy bardziej?
Wybrałem pisanie kolejnych książek, ale przede wszystkim dalszą praktykę. A po drodze była przygoda z czynnym udziałem w wielu konferencjach, także tych medycznych, prowadzeniem wykładów w szkołach i na studiach podyplomowych. Jak mi się udało? Po prostu na to trzeba solidnie zapracować samemu, tu nie ma uczelnianego wsparcia. Choć swoją droga także praca akademicka wymaga sporo zaangażowania.
Ufam, że kolega zdecyduje się jeśli jest taka okazja. A jako że jest podobnie jak ja przede wszystkim praktykiem, ufam, że kiedyś przeczytam jakąś bardziej transparentną pracę lub książkę. Ponieważ kontynuując także własną edukację, chciałbym pójść na kolejne kursy, także deklarowane jako autorskie metody. Tyle że kiedy pytam prowadzących o jakieś artykuły, czy przedstawienie chociażby wstępnych protokołów zabiegów, cisza.
Ufam także, iż powrócimy do konferencji nt. masażu, gdzie znowu jak kiedyś prezentować będą swoje praktyczne doświadczenia zwłaszcza dypl. masażyści. Umiejętność przelania na papier lub prezentację praktyki zawodowej w naszej i pokrewnych profesjach nie jest łatwe, ale warto, jakkolwiek, próbujcie!
Przede mną kolejne, nowe wyzwania, zupełnie inne. Ale ufam, że do zobaczenia na kolejnych konferencjach w kraju lub zagranicą, w międzyśrodowiskowym kręgu.