
"Żyj przede wszystkim z pracy rąk własnych i rozumu". Dziękuję tato, za tak wspaniałą, życiową poradę.
(W związku z pytaniami zainteresowanych moją profesją, także klientów, pytających w imieniu swoich dorosłych dzieci, będzie trochę dłuższa historia, czasem tak trzeba)
M: - Piotr pytam, bo widzę że czujesz się świetnie w swojej profesji, tyle lat i sporo dodatkowej działalności. Ale jak się zdecydowałeś i do tego, tzn. do zawodu przygotowałeś, bo to wymaga sporej sprawności manualnej i świadomości. Co zdecydowała że akurat ten zawód? Bo syn też zainteresowany, można by przyjść kiedyś, porozmawiać jak zaczynałeś?
- Zawsze można porozmawiać, jeśli ktoś jest przed wyborem drogi zawodowej, jeśli mogę w czymś pomóc, to zapraszam. Zresztą był czas kiedy na zaproszenia wielu szkół jeździłem z wykładami i prowadząc warsztaty, z mojego kierunku, jak się można zawodowo rozwijać. Tyle że u mnie to nie był początkowo taki świadomy wybór. (…)
- Jak to nie był świadomy, co się wtedy działo, możesz powiedzieć?
- To może od początku, w skrócie jak się da. Jestem często pytany, jak do tego doszło. Jako nastolatek poszedłem do szkoły o kierunku technicznym, budowalnym, min. dlatego, ponieważ mój ojciec poza podstawową pracą, miał świetnie prosperujący zakład, jeździłem z nim na budowy, w wakacje, w sumie od 14 roku życia.
Ale w wieku 16 lat, nagle zaczęły się kłopoty z drugim okiem, tym jedynym i zacząłem tracić wzrok. W sumie po roku miałem tylko poczucie światła i jakieś tam kontury, etc.
I poszedłem do liceum, a przed południem zacząłem w wieku 17 lat pracować w Spółdzielni Pracy dla Niewidomych. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że potem będzie możliwa operacja. No wiesz, taka PRL-owska rehabilitacja poprzez pracę i dobrze.
- Jak to pracowałeś w spółdzielni? A co tam robiłeś, w biurze czy jak?
- No co ty, siedziałem na hali i jak azjatyckie dzieci, składałem taką drobnicę, jakieś elementy do karniszy, agd i coś tam jeszcze. Niby na etat, ale tak w sumie na akord, od tego zależała miesięczna pensja i premia, etc. Ale był to ciekawy czas. (…)
- Boże jak to w takim kryzysie? Nastolatek jako składak, ups przepraszam!
- Siedzieliśmy i składaliśmy przy biurkach. Naprzeciw siedział pan Karol, były sportowiec, prawie olimpijczyk, ale stracił wzrok. Bardzo inteligentny człowiek. Była tzw. biblioteka książki mówionej, czyli słuchanie książek nagranych na kasetach 😊 I tak codziennie przez kilka godzin, w sumie 3 lata słuchania i ciekawych rozmów. A kiedy zbliżałem się z do końca liceum, Karol zapytał: I co, dalej będziesz składał te żabki?
Byłem zszokowany, to było na spotkaniu prywatnym w domu, przy symbolicznej flaszce. I on mi powiedział: Bo wiesz, jest taka szkoła masażu w Krakowie dla niewidomych przede wszystkim, ale także dla niedowidzących, fajny fach, pomyśl, warto!
I przed maturą okazało się, iż akurat matematyczki nie interesowała moja sytuacja, orzekła: Szczotka, ty nie przejdziesz matury z matmy, daj sobie spokój. (…)
- Jak to, nie było jakiś poradni, pomocy pedagogicznej czy jak!?
- Tak była, mój ojciec, skomentował jakoś tak: Synu wiem że interesuje ciebie socjologia, historia, muzyka, czy coś tam. Ale w życiu, zwłaszcza w twojej sytuacji potrzebny jest konkretny fach, najlepiej praca rąk własnych i rozumu. A tym wszystkim, można zajmować się dodatkowo, weekendowo. I pomyślałem, liceum miałem faktycznie ukończone, tyle że bez matury i szybka decyzja. Pojechałem na egzaminy do Krakowa, bo wtedy były jeszcze egzaminy, to była szkoła policealna. Rozmowa i na testach sprawnościowych podszedł jeden pan zobaczył moje dłonie i skomentował jakoś tak: - Młody, ale pracę masz w rękach. To był pan śp. Anicet Zborowski. I zaczęła się moja przygoda w Krakowie. (…)
1987 r. szkoła z internatem, zajęcia od 8 00, a ja wstawałem o 5 00, z przyzwyczajenia do pracy, więc zająłem się min. aktywnością w radiowęźle szkolnym, etc. (…)
Potem tak się złożyło że pojechałem do Poznania, do znajomych, przy okazji odwiedziłem, legendarną klinikę rehabilitacji profesora Wiktora Degi. I w zbiegu okoliczności zaproponowano mi pracę, wraz z pokojem służbowych, min. dlatego, że wtedy masażystów techników, było jak na lekarstwo, dosłownie! (…)
- Jestem zszokowana, niesamowita historia, opowiem młodemu. I co spodobało ci się, od razu zaskoczyłeś? Ale zaraz, jak dodatkowe studia, bez matury?
- Nie od razu zaskoczyłem, dopiero z czasem zdałem sobie sprawy że to świetna profesja. W międzyczasie zmieniły się przepisy maturalne, zamiast matmy mogła być historia. Na miesiąc przed maturą złożyłem deklarację przystąpienia i zdałem z tzw. wolnej stopy, ale to już było kilka lat później. Kiedy myślałem także o dodatkowych studiach. Tyle że już bardziej przemyślanych, kierunek: promocja zdrowia, bo tym się już także zajmowałem, poza samym wykonywaniem masaży. I to było to, tyle że ja to już znałem z praktyki. A potem kolejne kursy, także kontynuacja edukacji zagranicą i studia podyplomowe kierunek: psychosomatyka i somatopsychologia, na SWPS. (…)
- Ciekawe, jak rozumiesz że znałeś te zagadnienia z praktyki?
- Pracując w klinice, potem w przychodniach z pacjentami po wypadkach, urazach, amputacjach, poparzeniach, zdałem sobie sprawę jak ważny jest także aspekt psychologiczny, oczywiście nie przekraczając kwalifikacji i kompetencji. Później zainteresowały mnie aspekty, dzisiaj to nazywamy zdrowotno-estetyczne, ponieważ miałem także pacjentkę po wypadku, uraz twarzy i pracowałem z nią kilka miesięcy. W rezultacie wyszła do ludzi, znalazła pracę, szczęśliwa matką i wykładowca.
- Ale też szkolenia, napisanie książek, audycje w telewizji, czyli można się ciekawie rozwijać, mimo że jak podkreślasz w ramach podstawowej profesji jako masażysty?
- Bodaj w 1998 roku zaproponowałem tzw. Szkole Krakowskiej, zorganizowanie Targów Edukacyjnych z masażu, dyrektor pan Adam Zborowski, zgodziła się, wtedy nie było jeszcze takich imprez, tzn. konferencji czy tarów i to była awangarda. (…)
Bodaj rok wcześnie, znajomy znany muzyk Przemek Goc, zaproponował mi podróż do Hiszpanii, w asyście technicznego na jego koncertach. To obecnie znany kompozytor aka AINU. Pojechałem z nim w trasę na kilka tygodni. On miał psa i on, tzn. pies, skumał, że mnie można obudzić wcześnie, o poranku. Więc wyprowadzałem go na spacer. A potem już nie mogąc spać. Miałem przy sobie pierwsze artykuły prasowe i zdecydowałem że napiszę książkę, pisałem ją pierwotnie odręcznie, a potem wydałem: „Współczesny masaż terapia profilaktyka relaksacja”, sprzedała się błyskawicznie. Potem następne, związane z konkretnymi zadaniami praktycznymi.
I zaczęły się propozycje prowadzenia szkoleń, ponieważ była kompletna susza w tych tematach, zarówno w literaturze, jak w szkoleń. A potem to już temat rzeka. (…)
Obecnie, co do udziały gościnnie w szkołach i na uczelniach, ciekawa przygoda. Tak bywam, od szkól o profilu technik masażysta, czasem na uczelniach związanych z praktyka masażu, po studia podyplomowe, także dla lekarzy, jest super. (…)
- Zaraz, pierwsza praca jako nastolatek? Sorki, wiem który jesteś rocznik, tak jak ja. To co, ty masz w sumie jakieś 40 lat pracy? I nie myślisz o emeryturze? 😊
- No co ty, dopiero się rozkręcam, wiem co chcę robić dalej. Wszyscy jesteśmy w tym samym wieku, tzn. w XXI! 40 lat pracy, w sumie na dwa etaty to daje 80 lat pracy wiem! Emerytura? Dobre żarty, w Polsce? Może etatowcy tak mają, ja nie. Do zobaczenia. (…)