Kiedy zacząłeś wykonywać zabiegi relaksacyjne i w jakich okolicznościach? Padło takie pytanie. Najkrócej mówiąc, kiedy zaobserwowałem, iż zapewnienie odpowiedniego komfortu pacjentom, powoduje wstępne rozluźnienie i można pracować miękko, głęboko, warstwowo i bezboleśnie z lepszymi efektami. Ale można to wytłumaczyć dokładniej. Wpierw ogólne rozluźnianie, uwalnianie napięć, dopiero potem uelastycznianie. (…)
Wtedy nie było mowy o relaksacji, jeśli już to używano terminu masaż rekreacyjny. O psychosomatycznych aspektach pracy z człowiekiem także prawie nie mówiono, a praktycy, cóż, nie wiedzieli jak się takimi obserwacjami dzielić. Pamiętam bardzo dobrze pierwszych pacjentów: młoda kobieta w klasie maturalnej po wypadku i po amputacji kończyny dolnej oraz kilkuletnia dziewczynka z obszernymi bliznach po oparzeniach, mężczyzna po złamaniu kręgosłupa oraz kobieta po wypadku, w depresji. Pierwsze zabiegi ograniczyły się jedynie do rozmów, bo nie byli w stanie poddać się zabiegom, szok, płacz, możliwe że awersja do dotyku, itd. trudno dokładnie określić z tak dalekiej perspektywy. Ale sukcesywnie, dzień po dniu musiałem wykonywać zabiegi, na tyle, na ile w tamtej sytuacji można było. Dostajesz zlecenie i działasz zadaniowo, panował wtedy mit o jedynie skutecznych zabiegach: intensywnych i wykonywanych do granicy bólu i tyle. Na ile się to zmieniło? (…)
Kiedy pierwszy raz zamówiono masaż domowy, przyjechałem i klient powiedział mi, że chce taki ogólny, rekreacyjny masaż. Że w sumie fizycznie nic mu nie dolega, ale tyra od rana do nocy w swojej firmie i jest ciągle napięty, aż do bólu. Tak to określił, pamiętam szczegóły. (…)
Innym razem pojechałem do kobiety po wypadku, ale była w depresji, prawie bez kontaktu. Pierwszy zabieg wykonany przez ubranie. Następne zabiegi dzień po dniu, w końcu zaczęła rozmawiać, powoli snuć jakieś plany. (…)
Literatury nie było, odpowiednich kursów także. Więc pracowałem na tyle na ile podpowiadała mi intuicja i chyba zdałem test, bo na jednym zabiegu się nie skończyło. W klinice wykonywano 20-30 minutowe zabiegi, stricte lecznicze w celu rehabilitacji, po urazach, wypadkach, z pacjentami w różnym stanie. Ale był podstawowy plus, wgląd przez kolejne dni, obserwacje i możliwość oceny konkretnych postępów. Dostępna literatura dotyczyła jedynie zabiegów stricte fizjoterapeutycznych w rehabilitacje, inne tematy prawie nie istniały, co nie oznacza iż praktycy wykonywali jedynie zabiegi oscylujące na soma.
W miarę możliwości zacząłem nieco przedłużać zabiegi, aby uzyskać wstępne rozluźnienie, oswojenie się z pozytywnym dotykiem i bacznie obserwować także te subtelniejsze reakcje. Wpierw ogólne rozluźnianie, uwalnianie napięć, dopiero potem uelastycznianie.
Przypadkiem spotkałem psychoterapeutkę której opowiedziałem o moich obserwacjach i wtedy padł magiczny termin: body work, a także aspekty psychosomatyczne, tyle że był początek lat 90-tych. Wiesz, za granicami jest taki nurt, nurt, nie jedna metoda, gdzie bierze się pod uwagę kilka poziomów pracy. Nie tylko bezpośredni fizyczny, ale też pośrednio psychiczny (mentalny i emocjonalny), ale tym zajmują się osoby o nieco innym wykształceniu, dotyczy to nie tyle kwalifikacji, co kompetencji i odpowiednich metod. Tyle na początek podpowiedzi.
Intuicyjnie, coraz bardziej zmieniał się profil praktyki, powoli zdobywałem informacje, nowe doświadczenia. Było także coraz więcej zabiegów z deklaracją: proszę o taki całościowy masaż, ale ze szczególnym uwzględnieniem np.: grzbietu, twarzy, stóp, brzucha, itd. Ale pojawiły się także odwrotne sytuacje, proszę o ogólny masaż, ale z pominięciem: (…)
I nastąpił zwrot. Zabiegi nie były już bierne, schematyczne, dołączałem niewielkie ruchy podczas masażu, dogodniejsze zmiany pozycji, synchronizacje z oddechem, rozluźnianie, uwalniani podczas wydechu, zmiany amplitudy i częstotliwości podczas poszczególnych chwytów i uważne obserwacje reakcji pacjentów i coraz częściej także klientów, ponieważ nie każdy klient jest pacjentem. Tym bardziej oczekujący rozluźnienia, rozwoju, itd.
Dlaczego bez: twarzy, bez ud, dlaczego tylko wybrane części ciała? Dlaczego u niektórych rozluźnienie, poprzedzone jest paradoksalnie wstępnym krótkim napięciem? Dlaczego ludzie rozpoczynają rozmowę podczas pracy akurat z daną partią ciała? Dlaczego odpowiednie okrycie, powoduje wstępną relaksację, rozluźnienie jeśli i tak było bardzo ciepło? Dlaczego pracując z napięciem wpierw dystalnie, są szybsze i głębsze reakcje uwalniania? Lista była długa.
Poza granicami. Nie przypuszczałem że wyjadę zagranicę, tym bardziej w celu edukacyjnym. Ale ta mityczna ongiś zagranica nie dała mi gotowych odpowiedzi, jedynie a może przede wszystkim dała mi jednak ugruntowanie że to dobry cel poszukiwań. Zrozumiałem, iż element wstępnej relaksacji, rozumianej także jako reakcje psychosomatyczne, poczucie komfortu i bezpieczeństwa są bardzo często bramą do lepszych efektów w zabiegach stricte terapeutycznych, czasem aby w ogóle takie zabiegi przeprowadzić. Później także uświadomiłem sobie iż wstępne uwalnianie napięć jest także istotne podczas modelowanie miejsc problemowych, pracy z pacjentami w silnym stresie, po przejściach, pracując z człowiekiem z bliznami, czy pracując docelowo z twarzą w celu przywrócenia jej naturalnej żywotności, elastyczności.
Po kilku latach praktyki na spotkaniu terapeutów ktoś zapytał, czy mógłbym się podzielić doświadczeniami z własnej praktyki, co też uczyniłem. Nie przypuszczałem, iż tamto spotkanie poza intensywną praktyką, zaowocuje także rozpoczęciem: szkoleń, pisaniem artykułów, później kilku książek, organizacją konferencji i współudziałem w innych.
Ufam, iż artykuł pomoże także tym, którzy mają ciekawe doświadczenia w praktyce, a brak im odwagi. Żyjemy i praktykujecie w zupełnie innej rzeczywistości, warto się dzielić.
Choć moja praktyka jest dzisiaj w innym nurcie, w sumie zawdzięczam to moim pierwszym pacjentom, później tym którzy zaufali, zrozumieli, ale także sporej konstruktywnej krytyce.
Relaksacja jest bardziej związana z oczekiwanym celem, niż metodą, jest różnie rozumiana w teorii i w praktyce, poza tym dotyczy chwilowych doznań, komfortu, dobrostanu.
W określaniu własnej praktyki wolę terminy uwalnianie napięć, rozluźnianie, podobnie jak uelastycznianie, ponieważ oddają bliżej sens. W pracy z człowiekiem rozluźnienie czy uwalnianie napięć to proces związany z aspektami psychosomatycznymi, a nie jednorazowy zabieg. Reakcje podczas pierwszej sesji są kluczem do kolejnych.
Teoretycy przedmiotu w dosyć sztuczny sposób podzielili zabiegi na: stricte lecznicze, relaksacyjne, pielęgnacyjne, co bywa czasem paradoksalnie powodem wielu nieporozumień.
Jest jeszcze jeden ważny aspekt edukacji. Kiedy miałem praktyki w studium, w ich ramach były wykonywane także zabiegi domowe dla pacjentów. To była zupełnie inna praktyka niż krótkie zabiegi w szpitalach czy przychodniach, w zupełnie innym komforcie także czasowym. Dzisiaj takich praktyk zawodowych już nie ma, wszystko tłumaczy się procedurami, a szkoda.
Z podziękowaniem: pacjentom, klientom, czytelnikom, kursantom, uczestnikom szkoleń i konferencji. Na jakiś czas przerwa, wszystko co było warto udostępnić jest na moich stronach, blogach, w praktyce i dostępne podczas szkoleń, warsztatów i kursów.
Artykuł w odpowiedzi na pytania, Piotr Szczotka ©
Informacje o koncepcji Integracyjnego Masażu Body Work, odnowa psychosomatyczna: http://bodyworker.pl/1_6_psychosomatyka-stres-relaksacja.html
Udostępnione fragmenty: książek, artykuły, audycje, dokumenty: http://bodyworker.pl/1_14_ksiazki-audycje.html